W poprzednim wpisie zajmowałam się kwestią najbardziej bulwersującą osoby „nabite w polisolaty”, jak zdarza się określać w Internecie słabsze strony umowy ubezpieczenia z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym, mianowicie tzw. opłatą likwidacyjną.
Nawiązując zatem do tego problemu dzisiejszym tekstem wyjaśnię, że w sporze z przedsiębiorcą, jakim jest towarzystwo ubezpieczeń, proponujące nam skorzystanie z jego oferty, której integralną część stanowią tzw. ogólne warunki umowy, przeważnie stanowiące odrębny, obszerny i bardzo ważny dokument, ignorowany częstokroć przy podpisywaniu umowy, nie zawsze jesteśmy na straconej pozycji.
Prawdą bowiem jest, że potwierdzając własnoręcznym podpisem na dokumencie umowy ubezpieczenia fakt odebrania w/w załącznika do umowy, którego autorem jest ów przedsiębiorca, godzimy się z znacznej mierze na jednostronne ukształtowanie treści, łączącego nas z ubezpieczycielem stosunku zobowiązaniowego.
Tym niemniej, warto wiedzieć, że stosownie do treści przepisu § 1 art. 3851 Kodeksu Cywilnego: „Postanowienia umowy zawieranej z konsumentem nieuzgodnione indywidualnie nie wiążą go, jeżeli kształtują jego prawa i obowiązki w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami, rażąco naruszając jego interesy (niedozwolone postanowienia umowne). Nie dotyczy to postanowień określających główne świadczenia stron, w tym cenę lub wynagrodzenie, jeżeli zostały sformułowane w sposób jednoznaczny.”
Otóż wskazana powyżej reguła stanowi w istocie rzeczy pewnego rodzaju „furtkę”, umożliwiającą osobom pokrzywdzonym dochodzenie przed sądem zwrotu pobranych przez ubezpieczyciela opłat likwidacyjnych w razie przedwczesnego rozwiązania umowy, o ile tylko zostanie udowodnione w toku postępowania sądowego, iż postanowienia ogólnych warunków umowy danej polisolokaty dotyczące kosztów jej likwidacji nie zostały uzgodnione z nimi indywidualnie, co wymaga jednak szczegółowej weryfikacji i interpretacji treści umowy wraz z załącznikami, uwzględnienia okoliczności jej zawarcia oraz zbadania, czy na ich treść, jako konsumenci, doprawdy nie mieliśmy rzeczywistego wpływu.
W dotychczas analizowanym przeze mnie zasobie orzeczeń sądowych, wydawanych w tym przedmiocie, był to jeden z najczęstszych argumentów pełnomocników pokrzywdzonych w związku z rozwiązaniem tego rodzaju umowy, powoływanych dla uzasadnienia ich żądania zwrotu pobranej przez ubezpieczyciela tzw. opłaty likwidacyjnej.