kiełkujące pieniądze
Historia Pana Tomasza

Historii Pana Tomasza ciąg dalszy…

5/5 - (3 votes)

Poprzednim wpisem rozpoczęłam opowieść o losach sądowej batalii poszkodowanego tzw. opłatą likwidacyjną, której potrącenie przez ubezpieczyciela w znacznym stopniu pomniejszyło kwotę zgromadzonych przez niego środków na tzw. polisolokacie.

Sąd rozpoznający tę sprawę, po przeprowadzeniu postępowania dowodowego, zwłaszcza zaś po dokonaniu szczegółowej analizy treści dokumentów, powołanych jako dowody w sprawie, ustalił, że ogólne warunki ubezpieczenia, stanowiące integralną część w/w umowy, co prawda zostały Panu Tomaszowi doręczone przed jej zawarciem, jednakże nie były przedmiotem jakichkolwiek indywidualnych z nim uzgodnień.

Powyższe ustalenie Sądu nie przesądziło jednak definitywnie o końcowym rozstrzygnięciu tej sprawy, albowiem Sąd musiał zbadać jeszcze, czy postanowienia dotyczące możliwości naliczenia oraz pobrania przez ubezpieczyciela przedmiotowej opłaty można zakwalifikować jako postanowienia, określające główne, zasadnicze świadczenia stron, właściwe poszczególnym rodzajom umów, a w analizowanym przypadku właściwym umowie ubezpieczenia, nadto zaś, czy zostały one sformułowane w sposób jednoznaczny.

Gdyby bowiem Sąd doszedł do takiego przekonania nie miałaby zastosowania reguła, określona w zdaniu pierwszym przepisu § 1 art. 385 1 KC (link do przepisu – wpis opublikowany na blogu dnia 08.12.2016 r.), na którą, dla uzasadnienia żądania zwrotu nienależnie pobranej opłaty likwidacyjnej, powoływał się Pan Tomasz w pozwie.

W tym konkretnym przypadku, po gruntownej weryfikacji treści przedmiotowej umowy i ogólnych warunków ubezpieczenia, Sąd zważył jednak, że postanowień umowy w zakresie obowiązku zwrotu kosztów przedwczesnego jej rozwiązania, ciążącego na Panu Tomaszu względem pozwanego towarzystwa, nie sposób uznać za te, określające główne świadczenia stron, do których, co do zasady i w dużym uproszczeniu, zaliczyć należy z jednej strony zapłatę umówionej składki ubezpieczeniowej, z drugiej zaś wypłatę określonego świadczenia w związku z zajściem przewidzianego w umowie zdarzenia.

Powyższe doprowadziło ów Sąd do wniosku, że tzw. opłata likwidacyjna, która de facto została pobrana przez ubezpieczyciela od Pana Tomasza, mogłaby zostać uznana za główne świadczenie stron w przypadku, gdyby zobowiązanie do jej pokrycia zostało niejako zawarte w obowiązku zapłaty odpowiedniej składki ubezpieczeniowej, co jednak nie miało miejsca w analizowanych okolicznościach faktycznych i prawnych.

Co za tym idzie, wobec odmowy uznania przedmiotowych postanowień umowy za te, określające główne świadczenia stron, jak i stwierdzenia, iż nie zostały one indywidualnie uzgodnione z Panem Tomaszem, mając na względzie charakter owych zapisów umownych, który naruszał jednak w sposób rażący jego interes jako konsumenta, pozostając w sprzeczności z dobrymi obyczajami, Sąd uznał, iż nie wiążą one Pana Tomasza jako słabszej strony tej umowy.

Powyższe, zdaniem Sądu, doprowadziło do potrącenia przedmiotowych kosztów z kwoty środków, przeznaczonych do wypłaty, bez podstawy prawnej po stronie pozwanego towarzystwa, co uzasadniało w gruncie rzeczy uwzględnienie powództwa Pana Tomasza.

Mam nadzieję, że historia Pana Tomasza udowodni Czytelnikom tego wpisu, że nie należy rezygnować z walki o gromadzone w ramach tzw. polisolokaty oszczędności.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

Polisolokaty
Poprzedni wpis

Polisolokaty – czyli historia, jakich wiele….

E-Sąd w Lublinie
Następny wpis

Nakaz zapłaty z Lublina

Ostatnie z Polisolokaty

ręka wyciągnięta po pieniądze

Nabici w polisolokaty

W poprzednim wpisie zajmowałam się kwestią najbardziej bulwersującą osoby „nabite w polisolaty”, jak zdarza się określać

polisolokaty

Czas na polisolokaty

„Polisolokata”… czyli jeden z „cudownych” produktów finansowych naszych czasów, zwany niekiedy „planem systematycznego oszczędzania” przez pracowników