polisolokaty
polisolokaty

Czas na polisolokaty

5/5 - (3 votes)
„Polisolokata”… czyli jeden z „cudownych” produktów finansowych naszych czasów, zwany niekiedy „planem systematycznego oszczędzania” przez pracowników banków, czy towarzystw ubezpieczeniowych.

W rzeczywistości zaś, w wielu przypadkach, plan gwarantowanej wręcz straty.

Skąd zatem wynika rozbieżność między generalnym założeniem regularnego powiększania zgromadzonego przez nas kapitału, a efektem końcowym w postaci naszego rozczarowania i poczucia oszukania?

Otóż nie bez kozery mawia się przecież, zwłaszcza w środowisku prawniczym, iż „diabeł tkwi w szczegółach”.

Owym niezwykle ważnym szczegółem w przypadku problemu tzw. polisolokat, a więc umów ubezpieczeniowych, stanowiących niejako połączenie polisy na życie i lokaty, są ich postanowienia, w tym postanowienia ogólnych warunków umów, stanowiących zwykle ich integralną część.

Dzisiejszym wpisem rozpoczynamy cykl artykułów, poświęconych tej tematyce, jako złożonemu, wielowątkowemu  i dość powszechnemu problemowi prawnemu w szeroko pojętym obrocie gospodarczym, w którym interesy konsumenta, jako słabszej strony umowy, częstokroć zostały narażone lub naruszone, a równowaga kontraktowa Stron znacząco zachwiana.

W istocie rzeczy problem tzw. polisolokat sprowadzić można do potencjalnej możliwości  wykorzystania w przyszłości nieświadomości konsumenta, który, decydując się na zawarcie umowy polisy lokacyjnej, w wielu przypadkach, nie jest prawidłowo informowany o ryzyku finansowym, jakie w ten sposób podejmuje i konsekwencjach przedwczesnego rozwiązania zawieranej przez niego umowy.

Obietnice gwarantowanego zysku zwykle kuszą konsumenta, który w zaufaniu do informacji, udzielanych przy zawieraniu umowy, popartych wielokrotnie wizualizacją jego systematycznego wzbogacenia w przyszłości, w postaci choćby wykresu wzrostu wartości ulokowanych przez niego środków pieniężnych, z reguły traci z „pola wiedzenia” kwestie poboczne, choć zdecydowanie nie mniej istotne, jak chociażby warunki wcześniejszego rozwiązania umowy i związane z tym koszty.

Kosztem, o którym mowa powyżej, jest z reguły tzw. opłata likwidacyjna, którą pobiera się w związku z przedwczesnym rozwiązaniem umowy i która analogicznie pomniejsza kwotę przewidywanej wypłaty środków pieniężnych na rzecz konsumenta.

W zastrzeżeniu umownym dotyczącym możliwości pobrania w/w opłaty w ściśle określonych przypadkach nie byłoby nic dziwnego ani też nadzwyczajnego, stosownie do obowiązującej w prawie polskim zasady swobody umów, gdyby nie praktyka pobierania opłat likwidacyjnych w związku z likwidacją polisolokaty w wysokości odpowiadającej zwykle mniej więcej trzem czwartym kwoty, przewidywanej przez konsumenta, wypłaty.

Powyższe stawia pod znakiem zapytania zasadność, w tym cel społeczno – gospodarczy, zawierania przez konsumentów tego rodzaju umów, jeśli zaś chodzi o zawarte już umowy koniecznym czyni podjęcie wszelkich kroków prawnych, celem ochrony interesu prawnego osób, które „nabrały się” na te przysłowiowe „złote góry”.

Każda sytuacja jest inna, podobnie, jak postanowienia każdej umowy, tym niemniej pamiętać należy, że z reguły nie ma sytuacji „bez wyjścia”…, o czym opowiem Czytelnikom w kolejnych wpisach.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

Odpowiedzialność za dług spadkowy
Poprzedni wpis

Odpowiedzialność za długi spadkowe

Nadzieja Frankowiczy
Następny wpis

Sądy nową nadzieją frankowiczów

Ostatnie z Polisolokaty

kiełkujące pieniądze

Historii Pana Tomasza ciąg dalszy…

Poprzednim wpisem rozpoczęłam opowieść o losach sądowej batalii poszkodowanego tzw. opłatą likwidacyjną, której potrącenie przez ubezpieczyciela

ręka wyciągnięta po pieniądze

Nabici w polisolokaty

W poprzednim wpisie zajmowałam się kwestią najbardziej bulwersującą osoby „nabite w polisolaty”, jak zdarza się określać